2006-07-05

SPAM, chopped pork and ham

Witamy po dłuższej przerwie.
W pierwszej zamorskiej edycji gastrofazy, przedstawimy absolutny klasyk, jedyną niekwestionowaną ikonę globalizacji, opiewaną w pieśniach Latającego Cyrku Monty Pythona zachodnią wersję swojskiej mielonki. Przed Wami król mięsnego popu – SPAM chopped pork and ham!!! Majtki przez głowę i bajabongo!!!

Wygląd opakowania:
Plaskata, kolorowa konserwa, opatrzona egzotycznymi napisami od razu przyciągnęła nasz wzrok w lokalnym supermarkecie. Estetyka przez duże EST. Nie wiemy czemu, ale ta puszka po prostu nam się podoba. Jest inna niż te, do których przyzwyczailiśmy się w domu. Oprócz tego, gdy byliśmy dziećmi, w ciemnych, zimnych i okrutnych czasach komuny, w podobnych puszkach można było dostać polską szynkę eksportową. Spod lady, po znajomości. Luksus, panie…

Z tyłu puszki – niespodzianka. Przepis jak z zawartości opakowania sporządzić wystawne, jak na nasz gust, danie. Zgodnie z zasadą uprawiania kaskaderstwa gastronomicznego, jaką od jakiegoś czasu się kierujemy, będziemy musieli kiedyś spróbować tego przepisu*. Swoją drogą, zamieszczanie sposobów na wykwintne dania z zastosowaniem swojego produktu to krok, na jaki nie odważył się do tej pory żaden z polskich producentów mielonki, tkwiących w słusznym poniekąd przekonaniu o ogólnej społecznej świadomości klasy ich dzieła. Co ciekawe, podobna świadomość istnieje i tutaj, i podobną również estymą cieszy się SPAM w anglosaskiej kulturze. Nasza australijska znajoma, na wieść, że przez jakiś czas będzie mieszkać pod jednym dachem z konserwą mielonki, ledwo była w stanie stłumić odruch wymiotny. Tym większe brawa za odwagę i bohaterską próbę zamazania nieco opinii o plebejskości swego okrętu flagowego dla jego producenta – firmy Tulip International Ltd*.

Skład:
No proszę. To się nazywa mielonka! Bez obecności mięsa kurcząt, skórek świńskich ani innych podobnych, z wędliniarskiego piekła rodem, składników. 89% wieprza brzmi zachęcająco. I jeszcze 2% szynki! Toż to rozpusta jakaś a nie mielonka! Dobrze, że producent zachował przynajmniej standardową ilość chemicznych dodatków, bo już w ogóle czulibyśmy się jakbyśmy przyszli w gumofilcach do opery…

Otwieramy puszkę:

Producent przewidział chyba, że będziemy otwierać puszkę spoconymi i trzęsącymi się z podniecenia, w obliczu kultowego przecież obiektu, rękami i wyposażył opakowanie w specjalną karbowaną powierzchnię zapobiegającą ślizganiu się palców, ułatwiającą jak najszybsze dostanie się do środka. Dziękujemy w imieniu naszym i wszystkich kompulsywnych mielonkożerców świata.
Przyjrzyjmy się wnętrzu:

Hm. Na pierwszy rzut oka wygląda to całkiem, całkiem. Na drugi i trzeci zresztą też. Stwierdzamy wyraźny deficyt w dziedzinie półprzeźroczystych glutowatych kawałków, do których przyzwyczaiło nas obcowanie z krajowymi mielonkami. Całość jest twarda, zwarta i gotowa byśmy ją pożarli, co też niezwłocznie mamy zamiar uczynić. Jedyną sprawą pozostaje zapach, jako żywo przypominający nam dom i skromne początki gastrofazy… Jest aż za swojski, za mielonkowy niemalże. Ale nic to. Otwieramy paszczę i wprowadzamy do niej kęs SPAMu, uprzednio wygodnie umieszczonego na wcześniej spreparowanej pajdzie miejscowego chleba.

Konsumpcja:
…………………………………………………………………………………………………
Jedyne co możemy w tej chwili powiedzieć, to że chleb jest całkiem niezły. Bo SPAM zdecydowanie nie. Zwiódł nas jego wygląd, zupełnie nie sugerując, że za chwilę na naszych kubkach smakowych dokonana zostanie inscenizacja bitwy pod Legnicą w wykonaniu kwaśno – słonej, szorstkiej na języku, organicznego pochodzenia substancji. Brak nam słów, żeby opisać nasze rozczarowanie! SPAM okazał się być zwykłą podłą mielonką, paskudną i śmierdzącą, zostawiającą na dodatek w ustach nieznośny posmak, którego długo potem nie może zwalczyć nawet czarna kawa… Królestwo za „turystyczną” i jej wieprzowe skórki!

Wnioski:
Wiemy już, czemu SPAM stał się ikoną popkultury, tak często i chętnie wykorzystywaną szczególnie w brytyjskiej i amerykańskiej komedii. „Lovely SPAM, wonderful SPAM…” jak śpiewali komicy z Latającego Cyrku Monty Pythona…
Nie dziwi nas też czemu nazwa tego produktu przeniknęła do świata Internetu jako określenie niechcianych, śmieciowych E-maili: m.in. reklam tanich Rolexów z Chin i metod na wydłużenie penisa. „Zadziw ją swoimi nowymi możliwościami”. A jeśli nie chcesz jej niczym zadziwiać – po prostu podaj swojej wybrance kanapkę ze SPAMem, a potem wykorzystaj od tyłu gdy będzie wymiotować w toalecie…
SPAM to kop w klatę z zaskoczenia, to piękna i seksowna kobieta, z którą przetańczyliśmy cały wieczór całując się przy tym namiętnie, a która dopiero w naszej sypialni okazuje się być włochatym transwestytą. W przypadku Tłuszczowo – Wieprzowej przynajmniej od początku było wiadomo, że idziemy na żywioł, podczas gdy SPAM do końca rżnie głupa i dopiero gdy pada pytanie o wazelinę zaczynamy coś podejrzewać*…



* Dla chętnych wrażeń i ciekawych nowych doświadczeń podajemy tutaj inny przepis, również znaleziony na puszce z mielonką. Jest to sposób na Spamburgera: potnij mielonkę na wzdłuż na plastry i podpiecz je z obu stron aż nabiorą złocisto-brązowego koloru. Podawaj z bułce, wraz z serem, sałatą i dodatkami do smaku. Do smaku… Hmmm. Jeśli się postaracie, Wasz spamburger powinien wyglądać jak na zdjęciu numer 1. Pyszny, świeży i chrupiący. Smacznego.

* Brytyjski Tulip International Ltd. wyprodukował swą mielonkę na licencji duńskiego koncernu Hormel Foods Corporation. Jak widać jakość nie zna granic. A nas inspiruje to do przeprowadzenia śledztwa dotyczącego kręgu kulturowego, z którego faktycznie pochodzi wynalazek mielonki. Tak na wszelki wypadek, gdybyśmy kiedyś dossali się do władzy i nie wiedzieli komu wypowiedzieć wojnę…

* Wszystko metaforycznie, kochani, metaforycznie…